czwartek, 20 marca 2014

Rozdział III - W tym roku świąt nie obchodzę


Zostałam sama...sama z resztą byłam przez całe życie. Rodzice mieli na mnie wylane...chociaż jestem ich jedyną córką. Ukochaną córeczką, na którą czekali tyle lat.
Poszłam po rozum do głowy i to im tak bardzo przeszkadza?
Nie potrafię już udawać...jak mnie coś nie interesuje, bądź nie chcę wierzyć w jakieś bóstwa, to nie wierzę.
Moi rodzice są z jakiegoś innego świata...z resztą tak samo jak cała moja klasa.

Ale to ich problem...jeśli chcą wierzyć to niech dalej tkwią 

w błędzie...tylko niech mnie do tego nie zmuszają.

                                                                             ***

Jako że niedługo zacznie się WIELKI TYDZIEŃ, będzie środa popielcowa itd. postanowiłam,

że w tym roku WIELKANOC dla mnie nie obowiązuje.

Nie będę szła, jak co roku, ze święconką,  ani nie będę szła z palemką na niedzielę palmową.

Rodzice się wściekną, ale to nie moje zmartwienie.

Skoro mama nie może zrozumieć tego, że jestem ateistką, to niech zrozumie to, że nie pójdę z palemką do kościółka. 

Nie będę także z nimi jadła śniadania wielkanocnego.

Może w końcu coś do nich dotrze...

                                                                           ***

Kiedyś...przez wzgląd na moich dziadków, udawałam że wierzę w te wszystkie bzdury.

Udawałam, że obchodzę święta chrześcijańskie, bo nie chciałam zrobić przykrości mojej babci, której w końcu tyle zawdzięczałam.

To ona zorganizowała mi komunie, to ona kupowała mi najdroższe prezenty na urodziny i imieniny.

To ona pomagała mi z zadaniami domowymi.

Skończyło się to niestety, kiedy 25grudnia 2012 roku moja babcia umarła.

Wtedy powiedziałam definitywnie NIE! religii.

Przestałam udawać...przestałam być słodką dziewczynką ze zdjęcia z pierwszej komunii.

Zaczęłam się buntować...zdjęłam krzyż ze ściany, spaliłam książeczkę i wyrzuciłam wszystkie różańce.

Moi rodzice nie wiedzieli o tym.

Dopiero po jakichś dwóch tygodniach od tego zdarzenia mama zapytała się mnie, gdzie jest książeczka i co zrobiłam z biblią?

Kiedy powiedziałam jej, że wyrzuciłam, wyzwała mnie od szatanów i zaczęła przyprowadzać do naszego domu księży- egzorcystów, w obawie że mogłam zostać opętana.

Powiedziałam jej, że w takie rzeczy nie wierzę, ale ona już kazała księdzu odprawiać egzorcyzmy.

Oczywiście po odprawieniu egzorcyzmu na mojej osobie, chociaż ksiądz sam wcześniej powiedział, że nie widzi żadnych niepokojących znaków, które wskazywałyby na opętanie, mama nakazała mi się wyspowiadać.

Tego już było za wiele...wyprosiłam księdza pod pretekstem, że chcę porozmawiać z mamą w cztery oczy i zamknęłam się z nią w swoim pokoju.

Ksiądz opuścił nasz dom.

Odbyłam z mamą bardzo poważną rozmowę tamtego dnia. 

Pamiętam do dziś, że opuściła mój pokój płacząc gorzkimi łzami...to było dla mnie najbardziej bolesne.

Może i jestem ateistką, ale nie mam serca z kamienia.

Dlatego też, jeszcze w zeszłym roku spędziłam z rodziną te wspólne święta.

Wiedziałam, że to mamie sprawi radość, a to było w tamtym okresie dla mnie najważniejsze.

Ten jeden uśmiech na jej twarzy...to było bezcenne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz